Siwy sama korzystając - niezaprzeczalnie właśnie teraz - z tego narzędzia zastanawiam się jednak co będzie jak siądzie prąd i urządzenia nadawcze. Internet okazał się świetnym narzędziem w czasach pandemii (również świetnym narzędziem kontroli, budowania konsensusu i wojny informacyjnej). To była apokalipsa na miarę internetu, ale globalne sieci, które stworzyliśmy (polecam książkę o XIX wieku Jurgena Osterhammela) są produktem funkcjonującej cywilizacji, kontroli i dostępu do energii o dużej gęstości.
Na podstawie pierwszego czytania wydaje mi się, że obaj panowie (autor eseju krytykuje podejście innego autora, który utożsamia protokół TCP/IP z kontrolą) - poniekąd mają rację. Tak - protokoły pozwalają na udział tak wielu aktorów w sieci, że system wchodzi na nowy poziom komplikacji (jest to proces stochastyczny, czyli losowy z wieloma wartościami zmiennymi w czasie). I tak, pozwala on na kontrolę, która jest niemożliwa na taką skalę w społeczności, która żyje poza technologiczną siecią. Żeby lepiej zobrazować co mam na myśli: przypomniała mi się społeczność przedstawiona przez Ursulę Le Guin w noweli “Miasto złudzeń” (która jest częścią serii Ekumeny, ale nie czytałam całej serii, bo tylko ta książka trafiła mi w ręce). Ktoś czytał? Recenzja w Wikipedii podaje wątek głównego bohatera, ale nie mówi o społeczności, z którą się styka. Jest to społeczność żyjąca pozornie prymitywnie “w dziczy” i tylko od wielkiego święta używająca jakiejkolwiek wyższej technologii, ponieważ nie chcą być namierzeni przez rządzących w wysoko-technologicznym mieście.
Siwy masz na myśli protokół TCP/IP (i podobne) czy protokoły w ogóle jako formułę tworzenia relacji również poza siecią zależną od technologii?