Drogie forum,
Znowu zwracam się z prośbą o wsparcie emocjonalne.
Dzisiaj byłam z mamą u jej koleżanki na kawie i oczywiście temat zszedł na uchodźców i Zieloną Granicę. Zrobiło mi się bardzo przykro, bo jedyne co usłyszałam, to bycie przeciwko tym ludziom uciekającym przed wojną i biedą: że to ruscy szpiedzy, że nie mogą być uchodźcami, bo mają drogie telefony i ciuchy, że straż graniczna nie robi nic złego… Ta koleżanka mamy ma żołnierza w rodzinie i twierdzi, że to co mówią aktywiści to kłamstwo i pomówienia.
Ciągle teraz o tym myślę i jest mi strasznie przykro. Wiem, że żołnierzom się nie wierzy i wiem, że na granicy umierają ludzie, w tym dzieci i nie obchodzi mnie czy mają lepszy telefon niż ja. Cierpię emocjonalnie, bo nie rozumiem wielu rzeczy. Nie rozumiem, dlaczego ludzie (katolicy!) nie widzą człowieka w osobie z innego kraju, a jedynie szpiega i terrorystę. Nie rozumiem, dlaczego ludzie doświadczają głodu, zimna, wojny. Nie rozumiem dlaczego granice istnieją. Nie rozumiem dlaczego żołnierze i służby robią okropne rzeczy, a następnie się wybielają i społeczeństwo ich ubóstwia. Nie rozumiem tego świata i cierpię, że tu żyję. Jest to cierpienie spowodowane przez system i nie da się tego wyleczyć tabletkami.
Jestem zaangażowana w pomoc ludziom z granicy poprzez zrzutki i licytacje charytatywne. Uważam, że to jest to co powinniśmy robić. Boli, gdy znani mi ludzie popierają żołnierzy szkolonych do zabijania, a nie aktywistów którzy karmią głodnych. Gdyby teraz Jezus wrócił, kogo by poparł? To oczywiste.