Tadeusz Kotarbiński. Moje pierwsze (już nie pamiętam czy przed, czy po maturze) “zachwycenie filozoficzne”. Żyliśmy wtedy pod władzą zwulgaryzowanego do poziomu religijnego marksizmu, a jego jedyną przeciwwagą jawiło się (równie zwulgaryzowane) chrześcijaństwo. Aż tu nagle coś zupełnie innego. Etyka niezależna od mitów i ideologii, wyłożona prostym i precyzyjnym językiem. Wiele lat później zrozumiałem, że była zawieszona w powietrzu, w pajęczynce aksjomatów, tak samo jak wszystkie inne konstrukty. Ale do dzisiaj uważam, że mamy się czego od Profesora uczyć.
Kotarbiński uważał, że zadania etyczne, formułowane i realizowane w procesie życia, dotyczą samego siebie jako adresata programu rozwoju własnej osobowości. Dopiero taka usilna praca nad sobą uprawnia nas do stawiania postulatów etycznych innym – i to nie bezpośrednio, ale wyłącznie przez uprawianą we własnym życiu pedagogikę. Dlatego niepokoje etyczne wyrażają się w pytaniu o charakterze ogólnym, właśnie takim: jak mam postępować? Stąd też i niepokoje pedagogiczne, jak wychowywać młodych zgodnie ze wskazaniami i wedle wzorca tak rozumianej etyki, aby dzięki wyrabianym w nich usposobieniom, im samym i ich otoczeniu było w życiu dobrze i aby równocześnie nie zasługiwali na potępienie przez ludzi godnych szacunku, a wręcz przeciwnie – aby uczyli się zasługiwać na ich szacunek. Tu wielka waga kształtu własnego życia, które mogłoby stanowić przykład dla innych. Życie takie miałoby prowadzić do szczególnej samowiedzy etycznej, operującej zawsze postawami, zachowaniami i aktami ukazującymi prawdy etyczne w sposób konkretny.
Etyka – pedagogika – prakseologia: refleksja z myśli Tadeusza Kotarbińskiego